Lyalls Cottage - Dunchideock
Dzisiaj wlasnie mija pierwszy tydzien odkad mieszkamy w Lyalls Cottage w Dunchideock.
Okolica jest przepiekna, mamy milych sasiadow, szalenie sympatycznego ogrodnika, pelno krolikow buszujacych po ogrodzie, pare nietoperzy chyba domownicy + bardzo dumnego bazanta, jakby stalego. Kroczy po ogrodzie i jest bardzo zadufany w sobie. Przyloze mu kiedys z procy to nie bedzie taki zarozumialy (to zart). Sypialnie jest ogromna i zimna jak jesienny dzien na Alasce. Kuchnia jest ciepla i pokoj wypoczynkowy tez, oraz dwie sypialnie nad kuchnia i tym pokojem. Reszta jest dosc chlodna. Ale ogrod wynagradza niedostatki i nierownosci domu. Jest to dom, ktorego poczatki datuja sie na koniec XIV wieku, poczatek XV wieku. Dobudowywano nastepne elementy domu w XVI wieku i chyba cos w osiemnastym. Pozostaloscia po sredniowieczu jest sciana skladajaca sie z malowanych panelii z XV wieku. Kolorow juz prawie nie widac ale jak sie dobrze patrzy mozna doszukac sie postaci, szabli, kwiatow itd. Jest kominek chyba z XVI wieku. Taki typowy do gotowania i pieczenia chleba. Swietnie rozpala sie ogien w takim ogromnym kominku.
Kuchnia jest w miare nowoczesna, reszta nie za bardzo. Prawie nic nie jest rowne i mamy problemy z ustawianiem mebli, szafek i biurek. Zwlaszcza pietro to juz jest komedia. Ja pisze w miare w poziomie te slowa, ale i tak mam wrazenie, ze wszystko ucieka na lewo. Cala podloga jest nierowna. Od nosnej sciany do drugiej nosnej sciany. Od sciany jednego pokoju do drugiego.
Sciany na gorze tez sa pod katem. Trudno jest powiesic duzy obraz w miare wertykalnie.
A ogrod jest przepiekny. Mozna go podzielic na piec czesci. Na samej gorze jest czesc dzika, pole a wokol inne pola, stadnina koni obok i pasace sie konie a na okolo lasy, Hedron Las. Czesto na lakach widac pasace sie jelenie, przychodza podjesc swiezej trawy.
Nastepna czesc ogrodu to ta z domkiem letnim, to bedzie moja pracownia. Bede tam malowac. Moze byc okropnie goraco w cieple dni. Obok jest jak gdyby sad, duzo krzewow owocowych i drzew owocowych, miejsce na ognisko, dalej jest naturalna brama drzewna na laka, ktora jest bardzo zadbana, trawa skoszona a na samej gorze lawka, z ktorej mozna podziwiac przepiekne widoki na okolice, Exeter, rzeke Exe, Exemouth i wzgorza dookola. Nastepnie jest czesc bardziej zagospodarowana, duzo zieleni, tui, roznych iglakow, kwiatow i krzewow kwiatowych. I sa jeszcze trzy strumienie, mamy swoje zrodlo wody.
I jeszcze jest czesc blisko domu, garaz, duzo kwiatow, jacuzzi (na zewnatrz blisko domu).
Ogrodnik, Mark mowil nam, ze czesto do ogrodu witaja tez jelenie i borsuki. Jelenie widzielismy, borsuki jeszcze nie. Prawdopodobnie, kiedy na drzewach beda owoce i jadody zaczna sie pojawiac na krzakach bedziemy czesto miec niespodziewanych gosci.
How Interesting! My great grandparents lived in this house :)
OdpowiedzUsuńThis used to be my childhood home from 1964 to 1980. My parents remained until 1992. They ran it as a market garden and sold fruit, flowers and plants. They grew the first blueberries in Devon. We kept chickens and sold eggs.
OdpowiedzUsuńSuch fond memories!