Być albo nie być artystą, i sława post mortem.
Zastanawiam się co naprawdę poprawiło by mój stan
psychiczny - dało satysfakcje jako
malarza//artysty.
1. Uznanie u publiczności, niezależnie od uznania
krytyków i ludzi po fachu, czyli dealerów sztuki, kuratorów, dyrektorów muzeum itd.
2. Uznanie u kuratorów, dealerów sztuki,
dyrektorów muzeum i właścicieli galerii ale nie u publiczności?
3. Uznanie u tych z punktu 2-go jak i również u
kolekcjonerów sztuki, którzy kupują cokolwiek, jeśli ma wartość finansowa, - ludzie, którzy traktują to jako inwestycje (czyli 90%
kupujących w dzisiejszych czasach) (tak jak to jest w przypadku aktualnej
sztuki nowoczesnej/konceptualnej/śmietnikowej).
4. Uznanie u tych z punktu 2-go. Ale tylko uznanie
bez jakiejkolwiek sprzedaży.
5. Uznanie u tych z punktu 1-go + sprzedaż
6. Całkowita ignorancja ze strony publiczności i krytyki , ale wielka sława po śmierci/ post mortem.
7. Podróż w czasie do średniowiecznej Sieny albo
do lat renesansu włoskiego i stała posada malarza papieskiego, królewskiego,
książęcego etc.
8. Znalezienie sponsora, który by mnie utrzymał i
pozwolił by mi tworzyć to co uważam za słuszne (zdarza się nawet w dzisiejszych
czasach np. Anselm Kiefer, czy tez artysta śmieciarz-bezkompromisowo nastawiony
na zarobek i beztalencie - Damien Hirst).
9. Tworzenie dla siebie, w ciszy i refleksji - bez
żadnych ambitnych i turbulentnych myśli o sukcesie, pieniądzach i uznaniu - i
tutaj jest kilka możliwości - przypadki losowe bardziej:
- spadek, majątek, anonimowy stały dochód
- bogaty partner, który nie ma problemu ze sponsorowaniem pasji partnera
- bogaci rodzice, wspierający aż do swojej śmierci; a potem spadek
- zgoda na życie w nędzy i upodleniu - nędza i bieda jest upodleniem
Zastanawiam się nad punktem 7 - Siena i piękno, Siena i sztuka, Włochy i Renesans. Wspaniały okres dla sztuki, ale bardzo niebezpieczny dla homo sapiens.
Komentarze
Prześlij komentarz