Julia Child i Julie Powell

Wreszcie zobaczyłam Meryl Streep w Julie&Julia. Przed pójściem do kina zjadłam dużą porcję fasolki szparagowej z pleśniowym serem, masłem i duży kubek soku z marchwi. Myślałam, ze wytrzymam ponad dwie godziny bez ssania w dołku. Ale niestety, kiedy Julia udaje sie na kurs do prestiżowej szkoły kucharskiej Le Cordon Bleu i kiedy Julie wpada na swój genialny pomysł blogowania, gotowania i przerabiania wszystkich recept z książki Juli Mastering the Art of French Cooking, zaczęły się dla mnie okrutne męczarnie. Po pierwsze coraz bardziej, z każda minutą pogłębiało się okrutne uczucie ssania w moim żołądku. Spontanicznie produkowal sie nadmiar łakomej śliny w moich ustach na widok tych niesamowicie apetycznych potraw buchających z ekranu. Z moją wybujałą wyobraźnią nie miałam problemu z wciąganiem urojonych przeze mnie zapachow uchodzących z ekranu. Aktorzy, którzy delektowali sie homarami, czekoladowymi deserami, rozpływająca się w ustach cielęcina polana cudownym maślanym sosem itd. itd.
Ten film to sadystyczna, okrutna wersja perwersji kulinarnej....ale jaka wspaniala..muszę kupic wspomnienia Julii Child z jej pobytu we Francji. Jej książkę kucharska już mam, beef bourgnion już wypróbowaliśmy. Jest bardzo smaczny, ale nie jest to moje ulubione danie. W ogóle wolę ryby a z mięs wolę dziczyznę i ptactwo. Cielęcinę lubię ale wieprzowina i wołowina nie należy do moich wymarzonych smaków.
Bon Appétit!

Komentarze

  1. Anonimowy5:02 AM

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty